Proziaki, fuczki, hreczanyki, czyli największe przysmaki kuchni podkarpackiej
Na Śląsku to rolada z kluskami i modrą kapustą, w Wielkopolsce kaczka z jabłkami i szare kluchy, a na Podlasiu kartacze czy babka ziemniaczana. Choć za dania iście polskie przyjęliśmy uważać rosół i kotlety schabowe, to bogactwo regionalnych przysmaków zachwyca, a w przypadku niektórych regionów także zaskakuje i onieśmiela. Dokładnie takie emocje towarzyszą poznawaniu tego, co na tradycyjnie przygotowanych talerzach ląduje na Podkarpaciu. Bieda tutejszej kuchni jest bowiem jedynie pozorna.
Na wstępie zaznaczyć warto, że choć takie słowa jak fuczki, hreczanyki czy gomółki niewiele mówią nawet niektórym foodies, Podkarpacie otwiera Listę produktów tradycyjnych sporządzaną przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a liczba wpisanych na nią potraw stale rośnie. O renesansie tej tradycyjnej kuchni świadczy też fakt, że współpracę z Kołami Gospodyń Wiejskich podejmują także nowoczesne i luksusowe obiekty, jak np. Hotel Arłamów, który w jednej ze swoich restauracji - Karczmie na Stoku serwuje pod nadzorem szefa Piotra Porady wybrane dania przyrządzane właśnie wedle dawnych receptur.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowy region Polski. "Ceny niskie jak przed pandemią"
Czego zatem należy spróbować, by w pełni docenić podkarpackie smaki? Symbolem regionu stały się niewątpliwie proziaki - urocze, puszyste i doskonale zastępujące tradycyjne pieczywo placuszki na sodzie. Najczęściej serwowane z masłem ziołowym/czosnkowym lub na słodko - z domową konfiturą. Ja jadłam je natomiast jako dodatek do - także regionalnego - żuru z suszonymi grzybami.
Krok za proziakami podążąją fuczki, czyli podkarpacka wariacja na temat placków ziemniaczanych. Danie to zazwyczaj określa się mianem bieszczadzkiego - nic dziwnego - na szlaku smakują bowiem najlepiej. W przeszłości serwowano je przede wszystkim w łemkowskich domach. Ziemniaki zastępuje się całkowicie kapustą kiszoną lub łączy z nią, a następnie miesza z ciastem naleśnikowym, doprawia i smaży na patelni. Z kleksem dobrej śmietany smakują jak jesienna obiadokolacja u babci.
Ziemniak, który w fuczkach musiał ustąpić miejsca kapuście kiszonej, główną rolę gra za to w stolnikach. To on wypełnia bowiem liście kapusty i nie potrzebuje towarzystwa mięsa czy kaszy. Świetnie czuje się za to w połączeniu z twarogiem, jajkami, cebulką i pieprzem ziołowym. Bez ziemniaka nie byłoby również szwabów przypominających nieco kształtem kartacze, nazywanych jednak w regionie pierogami, ewentualnie kluskami. To kojarzone z Wielkopolską warzywo jest głównym składnikiem ich ciasta, ale także wypełniającego szwaby farszu. Gwarant smaku to natomiast okrasa - skwarki przygotowane ze słoniny, boczku lub podgardla.
Innym daniem, w którym na tłuszcz należy spojrzeć bez lęku, z należytą przychylnością są pierogi huculskie - a jakże - smażone i właśnie przez to tak pyszne. Wewnątrz rumianych półksiężyców znajdziemy nie tylko ziemniaki, ale również bryndzę, która nadaje wyrazistego charakteru. Podobnie jak użyta do ciasta mąka - tym razem nie pszenna, a razowa.
Jakby smażonych potraw było nam mało, domówić możemy talerz tradycyjnych hreczanyków, czyli kotletów z mięsa mielonego zmieszanego z kaszą gryczaną. Ten prosty wyrób blasku nabiera podany z sosem z suszonych grzybów, których w tym roku bieszczadzkie lasy były pełne. W wersji dla smakoszy bez grzybiarskiego zacięcia można okrasić je kiszoną lub gotowaną kapustą.
Nieco fantazji podkarpackiej kuchni dodają takie dania jak podawany na ciepło wędzony pstrąg (spróbujcie go z kapustą kiszoną i proziakami), kaczka pieczona czy maczka z gęsi. Podniebienia koneserów podbiją także tutejsze sery (dziś to właśnie na Podkarpaciu wypasane jest największe w Polsce stado owiec). Nie tylko gomółki, czyli placuszki z suszonego tłustego sera twarogowego, ale także te z mleka koziego i owczego, które wytwarzane były jeszcze przez pasterskie ludy wołoskie.
Podróże do Włoch czy Hiszpanii przyzwyczaiły nas, że skoro mowa o jedzeniu sera, przydałoby się sięgnąć po kieliszek lokalnego wina. Na Podkarpaciu to wyjątkowo łatwe zadanie - idealnego duetu szukać możemy aż wśród ponad 150 winnic, z czego mało kto zdaje sobie sprawę. Protoplastą tego imponującego ruchu był Roman Myśliwiec z Jasła, którzy w 1984 roku jaki pierwszy w Polsce założył współczesną winnicę - Golesz. W jego ślad poszli kolejni śmiałkowie, a dziś owoce ich pracy w formie płynnej degustować możemy w ramach Karpackiego Szlaku Wina.