Wasabi na polskim gruncie. Kto uprawia japoński chrzan na Mazowszu?
Sadzonki są tak cenne, że aby zapobiec kradzieżom, właściciele utrzymują dokładną lokalizację gospodarstwa w tajemnicy. Zdradzają jedynie, że mieści się ono na południowym Mazowszu. Tam, na czystych ekologicznie terenach, wśród lasów łęgowych, prowadzą rodzinne gospodarstwo, a w nim – na kilku hektarach – nietypową plantację.
Japoński rodowód
Drobne białe kwiatki, przywodzące na myśl letnią łąkę, niżej zgrabne liście, a pod nimi gwóźdź programu: niepozorne zielone kłącze. Gdy zetrze się je na tarce, zamienia się w piekielnie ostrą zieloną pastę o niepowtarzalnym smaku. To wasabi – roślina o japońskim rodowodzie, od kilku lat z powodzeniem uprawiana na polskim gruncie przez Wasabi Farm Poland. Markę tworzą Janusz Blum, jego syn Jarosław i córka Agnieszka Firlej oraz jej mąż Rafał Firlej. Jury drugiej edycji KUKBUK Poleca przyznało im certyfikat "za nowy rozdział w historii roślin występujących w Polsce, który otwierają smakowite kłącza polskiego wasabi, uprawianego ekologicznie".
Ów nowy rozdział rozpoczął się pięć lat temu od ogrodniczej pasji Janusza Bluma. Z zawodu księgowy, od lat po godzinach zajmował się hodowlą egzotycznych roślin.
– Odkąd skończyłem studia, ekonomię i prawo, pracowałem w zawodzie. Ale w wolnym czasie zawsze coś uprawiałem na przydomowym poletku. W młodości dużo bywałem u dziadków na wsi – mówi Janusz Blum. – Bardzo lubiłem pomagać im na roli i ta miłość do roślin mi została.
Zobacz też: Lecznicze właściwości chrzanu
– Odkąd pamiętam, tata hodował coś nietypowego: a to winorośle z drugiego końca świata, a to kwiaty z Hawajów – wspomina Agnieszka Firlej. – W końcu zainteresował się uprawą wasabi. I to pochłonęło go bez reszty.
Jesteście ciekawi, jak wykorzystać w kuchni kłącze, liście i kwiaty wasabi? Możecie zamówić je przez stronę internetową Wasabi Farm Poland, a przepisy znajdziecie w tym artykule.
W rodzinie siła
Pasją zaraził syna, córkę i zięcia. Informacji na temat metod uprawy wasabi szukali w książkach i internecie. Szybko jednak okazało się, że teoria sobie, a praktyka sobie. Zaczęli więc działać metodą prób i błędów. Testowali różne warunki, rodzaje gleby, sposoby nawadniania. Nie było łatwo, ale nie ustawali w eksperymentach, bo… świetnie się bawili.
– Wasabi jest kapryśne i delikatne, jego uprawa jest niezwykle trudna. Na początku to była seria porażek – wspomina ze śmiechem Agnieszka Firlej. – Jednak nie przejmowaliśmy się tym, bo wtedy nawet przez myśl nam nie przeszło, żeby traktować to jak biznes. Po prostu fajnie spędzaliśmy czas. Później, kiedy już "poczuliśmy" wasabi i zrozumieliśmy jego potrzeby, przyszły pierwsze sukcesy.
Wtedy Janusz Blum zrobił rozeznanie i okazało się, że w Polsce jest zapotrzebowanie na świeże wasabi.
– Zaczęliśmy zaopatrywać restauracje i klientów indywidualnych – mówi. – Wydaje mi się, że klienci szukają dzisiaj nowych doświadczeń kulinarnych, stąd zainteresowanie naszymi produktami. Rozumiem to, bo sam jestem smakoszem i uwielbiam wasabi. Najbardziej świeże kwiaty i liście. Zawsze gdy przechodzę pomiędzy roślinami, to sobie coś skubnę – dodaje ze śmiechem. – Coraz więcej osób ceni też prozdrowotne właściwości wasabi. Są badania, które wykazały, że jego spożywanie wpływa korzystnie na układ pokarmowy, działa antybakteryjnie, a nawet przeciwnowotworowo.
Plany na przyszłość
Ludzie są też ciekawi samej uprawy – dzwonią, dopytują o szczegóły hodowli, chcą zobaczyć farmę. Na razie to niestety niemożliwe. – Póki co nie można nas odwiedzać. Ale w ciągu najbliższych kilku lat planujemy otworzyć farmę pokazową, na której będzie można zobaczyć, jak to wszystko wygląda – mówi Janusz Blum. – To dla nas bardzo ważne, bo chcemy dzielić się naszą pasją. Inne plany na przyszłość? Będziemy powiększać gospodarstwo. A ja niedługo chcę skończyć pracę w księgowości i przejść na emeryturę – podsumowuje. – Wtedy zajmę się na pełny etat tym, co lubię najbardziej. Czyli dłubaniem w ziemi.
Tekst: Magda Malicka
Zdjęcie główne: Maciek Niemojewski
Chcesz się pochwalić swoimi kulinarnymi osiągnięciami? Masz ciekawy przepis? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl