"Kuchnia pełna cudów", czyli wróćmy do przepisów z PRL-u

W latach 70. nikt nie myślał jeszcze o aplikacjach z kolorowymi zdjęciami jedzenia i gotującej blogosferze. Inspiracji, jak smacznie i ciekawie gotować, polskie gospodynie szukały w magazynach dla pań domu i w książkach kucharskich. Pozycją obowiązkową była "Kuchnia pełna cudów" z kulinarnymi przygodami rodziny Kowalskich. W cyklu "Sentymentalny wtorek" wracamy wspomnieniami do książki Marii Terlikowskiej, pięknie ilustrowanej rysunkami Ewy Salamon.

Obraz
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magdalena Pomorska

W roku 1977, gdy w oszałamiającym - jak na dzisiejsze standardy - nakładzie 280 tys. egzemplarzy ukazało się jej trzecie wznowienie, książeczka ta była już lekturą uzupełniającą do 3 klasy szkoły podstawowej. Nic więc dziwnego, że wielu dzisiejszych rodziców czy nawet dziadków, którzy czytali to będąc dziećmi, wspominają ją niemalże z łezką w oku.

Kowalscy gotują

Książkowi Kowalscy to mama Dorota, tata Jan, trzecioklasistka Justyna i jej o rok młodszy brat, dziewięciolatek Tomek, oraz kot Barnaba, pełnoprawny członek rodziny. Sama opowieść zaczyna się, kiedy w domu Kowalskich trwają przygotowania do imieninowej kolacji, na której mama zamierza – ku ogromnemu zdziwieniu dzieci – zaserwować muchomory! Na półmisku udekorowanym jarmużem (czyli retro warzywem przez całe lata nieobecnym na polskich stołach, cudem wróconym na fali fascynacji tym, co zielone i zdrowe) pojawiają się "muchomory" z jajek na twardo, pomidorów, z kropkami z twarożku, wywołując ogólny entuzjazm.

Obraz
© Materiały prasowe

Coś pysznego z niczego

Za sprawą stron "Kuchni pełnych cudów", z pewną nutką nostalgii zagłębiamy się w codzienne, domowe życie w rzeczywistości PRL-u – podglądamy świętowanie imienin domowników, nieco trudniejsze niż dziś zakupy, kota dybiącego na dobra położone na kuchennym stole, mamę, która się odchudza, i dzieci rywalizujące podczas przyrządzania potraw. Zwyczajne opowieści przeplatają się tu z przepisami na "Sałatkę z niczego" czy "Jezioro z niespodzianką". Wspólne czytanie owocowało międzypokoleniowym gotowaniem. I takie wspomnienia ma właśnie 70-letnia Ewa, która razem z synem przygotowywała "Bałwana na słodko i słono" z białego sera. Potrawa miała oczywiście odpowiednie składniki, które odwzorowywały wygląd śnieżnego stwora i wpisywały się w gusta smakowe najmłodszych. W książce bowiem Tomek wolał wersję na słodko, a Justyna oponowała za słodkim twarożkiem.

- W tamtych czasach z prostych składników często trzeba było przygotować kilka różnych potraw. Codziennie ta sama propozycja na śniadanie czy kolację w końcu mogła się znudzić, zwłaszcza niejadkowi. Z pomocą przychodziła jednak "Kuchnia pełna cudów". Początkowo Jurek nie był zainteresowany pichceniem, ale bałwanki czy krasnoludki w końcu go przekonały – opowiada Ewa.

Gotowanie w szkole

Przepisy z książki z okładką niczym kuchenna cerata stanowiły też niezbędny elementy dydaktyczny w szkołach podstawowych. Zajęcia praktyczno-techniczne obfitowały w kulinarne akcenty. 32-letnia Anka wspomina ZPT i "Regaty na liściach sałaty".
- Wspólne krojenie jajek na twardo, dodawanie do nich żagli z plasterków żółtego sera i układanie ich na liściach sałaty było wyzwaniem dla uczniów, ale jednocześnie sposobem na sprawdzenie swoich możliwości w kuchni. A jak smakowały? Trudno powiedzieć, bo obowiązkowo gotowe dzieła roznosiliśmy po szkole, kolejno do gabinetu pani dyrektor, sekretariatu i pokoju nauczycielskiego, częstując wszystkich dorosłych. Hitem były też domki z krakersów i awanturki (sera białego połączonego z wędzoną rybą). W książce to prezent dla mamy, a my nazywaliśmy to Chatką Puchatka – wspomina Anka.

Obraz
© Archiwum prywatne

Książka pysznych sentymentów

Zbiór przepisów na takie przysmaki jak wspomniane "Muchomory" czy "Regaty", a także bardziej skomplikowany "Cud nad cudy z truskawkami", były dobrym pomysłem na prezent urodzinowy lub mikołajkowy. 30-letnia dziś Ola wspomina taki upominek z okazji swoich 7. urodzin.
- To była jedna z najlepszych niespodzianek. W kilka dni z wielbicielki lalek zamieniłam się profesjonalną kucharkę. Oczywiście tak mi się wtedy wydawało (uśmiech). O ile tort sernikowy na zimno robiłam pod czujnym okiem mamy, to zimowe słoneczniki przygotowywałam bez pomocy dorosłych i byłam bardzo z siebie dumna niczym współczesny MasterChef Junior! – opowiada Ola.

Jak widać, wspomnień pozytywnych nie brakuje, a i efekty kulinarne przez lata mocno zapisały się w pamięć. Może warto więc odkurzyć schowaną w piwnicy książkę lub zaopatrzyć się w nowy, odświeżony egzemplarz i powrócić do przysmaków rodem z PRL. Niech to będzie rozwiązanie dla niejadków, zapatrzone w tablety dzieciaki i sposób na spędzenie czasu w gronie rodziny – w kuchni i przy stole.

Obraz
© Materiały prasowe
Wybrane dla Ciebie
Jest bardzo podobna do jarzynowej, ale tysiąc razy lepsza. Na Boże Narodzenie zachwycę wszystkich pomysłem
Jest bardzo podobna do jarzynowej, ale tysiąc razy lepsza. Na Boże Narodzenie zachwycę wszystkich pomysłem
Lepsza niż z kawiarni. Doskonale rozgrzewa, dodaje energii i poprawia koncentrację
Lepsza niż z kawiarni. Doskonale rozgrzewa, dodaje energii i poprawia koncentrację
Wystarczy dolać pół szklanki do masy. Mielone wychodzą delikatne, pulchne, ale mają chrupką skórkę
Wystarczy dolać pół szklanki do masy. Mielone wychodzą delikatne, pulchne, ale mają chrupką skórkę
Dodaję łyżkę do placków ziemniaczanych. Wychodzą chrupkie, ale nie piją tłuszczu
Dodaję łyżkę do placków ziemniaczanych. Wychodzą chrupkie, ale nie piją tłuszczu
Na jarmarku w Białymstoku nawet ciepły kompot ma swoją cenę. Stówka na osobę to minimum
Na jarmarku w Białymstoku nawet ciepły kompot ma swoją cenę. Stówka na osobę to minimum
Nie możesz pić kawy, a potrzebujesz pobudzenia? Te napoje pomogą
Nie możesz pić kawy, a potrzebujesz pobudzenia? Te napoje pomogą
Przegryzam między posiłkami zamiast słodyczy. Trzyma cukier w ryzach, reguluje trawienie
Przegryzam między posiłkami zamiast słodyczy. Trzyma cukier w ryzach, reguluje trawienie
Smażysz kilka razy na tym samym oleju? Ryzyko jest większe, niż myślisz
Smażysz kilka razy na tym samym oleju? Ryzyko jest większe, niż myślisz
Sklepowe mogą się schować. Te batoniki wspierają koncentrację i otulają jelita
Sklepowe mogą się schować. Te batoniki wspierają koncentrację i otulają jelita
Większość nie może nawet na nie patrzeć. Nasi dziadkowie wiedzieli, że to świetne źródło kolagenu
Większość nie może nawet na nie patrzeć. Nasi dziadkowie wiedzieli, że to świetne źródło kolagenu
Pomidory przechowuję w ten sposób. Są jędrne i soczyste nawet przez tydzień
Pomidory przechowuję w ten sposób. Są jędrne i soczyste nawet przez tydzień
Polacy nie zdają sobie sprawy, że popełniają błąd. Chodzi o mandarynki
Polacy nie zdają sobie sprawy, że popełniają błąd. Chodzi o mandarynki
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇