Co kryje się w konserwie?
Jedzenie w puszkach to podstawa żywienia dla wielu osób - głównie tych, które nie lubią lub nie potrafią gotować. A to duży błąd.
Wiadomo przecież, że najlepsza żywność, to ta świeża, która po pierwsze jest najzdrowsza, a po drugie - wiemy dokładnie, co znajduje się w przygotowanej przez nas potrawie. To ważne, bo, jak mówi stare porzekadło, jesteś tym, co jesz...
W wakacje, częściej niż w innym czasie sięgamy po konserwy. Mielonki, ryby, pasztety zapełniają nasze plecaki, by czas na wypoczynek poświęcić naprawdę na wypoczynek, a nie gotowanie przez kilka godzin nad zanikającym płomieniem turystycznej maszynki kuchennej. Jednak jedzenie z puszki spożywać powinniśmy okazjonalnie.
Dlaczego? Wystarczy przeczytać jakąkolwiek etykietę na puszce z mielonką. Zazwyczaj znajdziemy tam informację o tym, ile procent mięsa dana konserwa zawiera. I tu powinniśmy zacząć się niepokoić. Jak to bowiem możliwe, że mielone mięso to tylko np. 20 procent zawartości opakowania, na którym dumnie widnieje nazwa "szynka mielona"? Okazuje się, że te dodatkowe 80 procent to najczęściej tłuszcze (i to w dodatku takie, które są żywym cholesterolem, różnego typu ulepszacze, wypełniacze i odpady po produkcji innych wędlin).
Podobnie rzecz się ma z pasztetami. Robi się je głównie ze skórek drobiowych, korpusów po rozczłonkowanych kurczakach i indykach, a nawet skór świńskich, krowich wymion, chrząstek, kopyt, resztek głowizny. By ulepszyć smak producenci dodają np. aromat wątróbki, co powoduje, że nabieramy się na to, że w puszce jest prawdziwe mięso.
Kupując konserwę mięsną możemy jednak trafić na coś naprawdę dobrego. Wiele firm produkuje puszkowane pasztety i mielonki z naprawdę dobrych produktów. Musimy liczyć się jednak z większym wydatkiem i z dłuższymi poszukiwaniami. Nie oszukujmy się, pasztet za 1,50 zł z hipermarketu zawsze będzie podejrzany, gdy porównamy go z tej samej wagi pasztetem za 10 złotych z delikatesów.
Na co, poza ceną, zwrócić uwagę kupując puszkę z jedzeniem? Na zawartość środków chemicznych. Jedzenie zaczęto przechowywać w puszkach, aby zachowało świeżość, już w XVIII wieku. Pomysłodawca chciał uchronić pokarmy od psucia się.
Dzisiejsze metody konserwowania pokarmów niewiele się różnią od tych pierwotnych. Stosuje się jedynie nowe środki, które mają na celu wydłużyć czas świeżości produktu, oraz takie, które zmniejszają ryzyko zepsucia się żywności. Badania wykazały, że żywność w puszkach zawiera bardzo niebezpieczny i szkodliwy hormon - Bisfenol A i ftalany - substancje chemiczne, które mają związek z zaburzeniami hormonalnymi u zwierząt i u niektórych ludzi.
Naukowcy uważają, że istnieje związek między spożywaniem tych substancji a problemami zdrowotnymi, w tym z rakiem, kłopotami rozwojowych i reprodukcyjnymi. Niektóre substancje chemiczne dodawane do konserw mają nas chronić, bo dzięki nim pożywienie nie będzie zakażone bakteriami. Zawsze jednak, kupując puszkę, musimy zwrócić uwagę na to, by nie była ona wypukła - to bowiem znak, że w środku rozpoczęły się jakieś procesy chemiczne, co nigdy dobrze nie wróży.
A co z konserwami warzywnymi? Musimy pamiętać, że część warzyw od momentu zebrania do chwili, gdy ląduje na naszym talerzu, ma długą drogę do przebycia. W tym czasie warzywa tracą wiele witamin.
Warzywa w puszkach, przechodzą krótszą drogę, dlatego tracą zdecydowanie mniej witamin. A po zakonserwowaniu zachowują swoją świeżość przez wiele miesięcy, czasem nawet przez kilka lat – bez ryzyka, że owoce lub warzywa ulegną zepsuciu. Największą zaletą owoców i warzyw w puszkach jest to, że możemy się z nich cieszyć przez cały rok. Bez znaczenia, jaka jest pora roku, groszek, kukurydzę, fasolę czy też brzoskwinie i ananasy możemy używać do przyrządzenia naszych potraw. Jednak i tu, wróćmy uwagę na etykietę. Im mniej wszelkich "e" tym lepiej.